Health & Beauty, Dead Sea Mud
Dziś słów kilka o błotku z Morza Martwego, które już jakiś czas temu, przywieźli mi rodzice z zagranicznej wycieczki.
Morze Martwe jest najbogatszym miejscem w naturalne minerały niezbędne w utrzymaniu zdrowego metabolizmu komórkowego.
Dead Sea Mud łączy w sobie minerały z Morza Martwego. Oczyszcza, wygładza. Dodatkowo wykazuje działanie ujędrniające oraz odmładzające, dzięki przywróceniu równowagi komórkom skóry. Łagodzi bóle mięśni i stawów. Działa kojąco a jednocześnie pobudzająco i orzeźwiająco. Działa terapeutycznie na wszelkiego rodzaju problemy skórne.
http://www.cosmetologia.pl/
Zgodnie z sposobem użycia błotko nałożyłam na 20 minut przed prysznicem (nie nakładamy błotka na twarz). Nie mam pojęcia dlaczego w polskiej instrukcji jest to zalecane...
Moje wrażenia:
Błotko we współpracy jest dość ciężkie. Początkowo na rękę wylała mi się brudna woda, później było już lepiej :) Zaczęło się pojawiać błotko o konsystencji mokrej gliny (?).
Zapach - dla mnie jest to zapach mokrego piasku.
Oczywiście udało mi się ubrudzić pewną część łazienki ;) - na szczęście błotko dobrze się zmywa.
Nakładanie błotka to proces dość żmudny. W czasie aplikacji wyczuwalne są drobne kamyczki (dodatkowa funkcja peelingu) - co dodaje autentyczności błotku. Rzeczywiście miałam wrażenie jakby błotko było wydobyte z ziemi i włożone prosto do mało praktycznego opakowania (jest niestabilne i nie można go ponownie zamknąć - trzeba kombinować). Błotko nałożyłam na uda i łydki, czułam efekt grzania i to jak zasycha na skórze. Zmywanie nie było dużym wyczynem - błotko zmywa się całkiem łatwo.
Efekt?
Skóra gładkie. Nie zauważyłam żadnego podrażnienia czy też zaczerwienienia skóry. Do tego skóra jest bardziej napięta i troszkę jędrniejsza (po peelingu cukrowo-kawowym zauważam lepsze ujędrnienie) i dobrze oczyszczona. Konieczne jest użycie balsamu, ponieważ skóra po zabiegu jest lekko przesuszona.
Błotka na pewno będę jeszcze używać, chociażby ze względu na to, że dużo mi go zostało.
Moje wrażenia:
Błotko we współpracy jest dość ciężkie. Początkowo na rękę wylała mi się brudna woda, później było już lepiej :) Zaczęło się pojawiać błotko o konsystencji mokrej gliny (?).
Zapach - dla mnie jest to zapach mokrego piasku.
Oczywiście udało mi się ubrudzić pewną część łazienki ;) - na szczęście błotko dobrze się zmywa.
Nakładanie błotka to proces dość żmudny. W czasie aplikacji wyczuwalne są drobne kamyczki (dodatkowa funkcja peelingu) - co dodaje autentyczności błotku. Rzeczywiście miałam wrażenie jakby błotko było wydobyte z ziemi i włożone prosto do mało praktycznego opakowania (jest niestabilne i nie można go ponownie zamknąć - trzeba kombinować). Błotko nałożyłam na uda i łydki, czułam efekt grzania i to jak zasycha na skórze. Zmywanie nie było dużym wyczynem - błotko zmywa się całkiem łatwo.
Efekt?
Skóra gładkie. Nie zauważyłam żadnego podrażnienia czy też zaczerwienienia skóry. Do tego skóra jest bardziej napięta i troszkę jędrniejsza (po peelingu cukrowo-kawowym zauważam lepsze ujędrnienie) i dobrze oczyszczona. Konieczne jest użycie balsamu, ponieważ skóra po zabiegu jest lekko przesuszona.
Błotka na pewno będę jeszcze używać, chociażby ze względu na to, że dużo mi go zostało.
Kosmatyki z firmy Health & Beauty są już dostępne w Polsce na TEJ stronie, aczkolwiek mojego błotka tam nie znalazłam.
Jeżeli marzy Wam się wyjazd do SPA lub nad Morze Martwe zajrzyjcie TU
Komentarze
Prześlij komentarz